Firma B&P Packing była między młotem a kowadłem. Po jednej stronie znajdowało się miasto Soledad, które chciało, aby przetwórca przeniósł się ze śródmieścia na 7-akrową działkę poza rewitalizowanym obszarem śródmieścia. Po drugiej stronie znajdowało się również miasto Soledad, które w połowie przeprowadzki B&P wprowadziło moratorium na budowę, ponieważ nieprzewidziany rozwój mieszkaniowy spowodował zbyt duży nacisk na miejski system kanalizacyjny.
Soledad, „małe, senne miasteczko” liczące około 27,000 tysięcy osób (wliczając w to ludność miejscowego zakładu poprawczego), nie miało nawet dużego sklepu pudełkowego. Ale społeczność od pięciu lat odnotowuje około 8-procentowy wzrost, głównie w budownictwie mieszkaniowym. Według danych ze spisu powszechnego w USA populacja miasta w środkowej Kalifornii wzrosła ponad dwukrotnie w latach 2000-2005. Bliskość Salinas (25 mil), King City (20 mil) i Monterey (40 mil) przekształca Soledad w sypialnię – ale ten wzrost zaskoczył urbanistów.
To właśnie ten wzrost skłonił liderów miast do zachęcania B&P do przeprowadzki do pobliskiego parku przemysłowego, ale wraz z rozwojem budownictwa mieszkaniowego infrastruktura wodno-kanalizacyjna Soledad została poddana surowym testom. W związku z tym na wszystkie budynki – nawet budynek mieszkalny – nałożono moratorium.
B&P i jego oddział California Fresh Cuts zrzuciły około 30,000 1 galonów wody do miejskich kanałów ściekowych – 95 procent wydajności systemu. B&P oczywiście używa wody, ale poddaje recyklingowi i ponownie wykorzystuje jak najwięcej jej. Zakład, który Bigiogni proponował w nowej lokalizacji, wyrzuciłby taką samą ilość, ale urbaniści i tak nie pozwolili na budowę firmy – mimo że z XNUMX pracownikami była jednym z największych pracodawców w mieście.
Jak powiedział Bigiogni, prawie siedem miesięcy zajęło nawet znalezienie się w agendzie komisji miejskiej, a było to po siedmiu tygodniach dzwonienia do każdego komisarza, zanim jeden z nich odpowiedział.
Więc przez prawie dwa lata B&P tkwiło w otchłani, powiedział Bob Bigiogni, prezes B&P, a miasto powiedziało mu „nie możesz iść i nie możesz zostać”. Firma utknęła w połowie przeprowadzki, nie mogąc powiedzieć kluczowym klientom, gdzie będzie w przyszłym roku.
Historia w Soledad
Tata Bigiogni, Art, i jego partner biznesowy Joe Panziera założyli firmę B&P w 1964 roku. Obaj mężczyźni byli hodowcami marchwi, którzy szukali sposobu na wprowadzenie na rynek i dystrybucję swojego produktu. Kiedy Panziera zmarł w połowie lat 1970., jego rodzina sprzedała swój udział w firmie Art cut, która nadal się rozwija i nadal jest jednym z największych dostawców B&P, powiedział Bigiogni.
Firma skupiała się na swojej linii całych marchwi i przez wiele lat była jedynym dostawcą dla Fresh Express. B&P zaopatrywało również firmy Gerber, Del Monte, Heinz i Campbell's w marchewki do puszkowania i zamrażania – duże, tłuste marchewki, które doskonale nadają się do krojenia w kostkę, powiedział Bigiogni. Ale w 1995 roku Fresh Express przestawił się na krojenie marchewki zamiast w całości, więc B&P rozszerzyła działalność na krojenie i obieranie całych marchwi. W 1996 roku Bigiogni założył firmę California Fresh Cut, aby przetwarzać marchewki dla niemowląt, które są przez firmę uprawiane w formie długiej, ciętej i obieranej. Ta świeżo pokrojona spółka zależna przetwarzała marchew dla niemowląt na rynek detaliczny, pakowana w worki o wadze 1, 2 i 5 funtów. Byli na tym rynku do 2005 r., kiedy miasto Soledad zmusiło firmę do przeniesienia, a następnie zatrzymało ją w połowie.
Moving Forward
Po dwóch latach chodzenia tam i z powrotem z komisarzami miejskimi i znajdowania firmy w stanie zawieszenia, Bigiogni zdecydował się ocenić podstawowe kompetencje procesora i skupić się na najbardziej dochodowym obszarze działalności. Przemysł sałatkowy wciąż się rozwijał, więc zaczął odchodzić od marchewki dla niemowląt i bardziej w kierunku rynku pokrojonych i obranych świeżych produktów. Rynek marchwi dla niemowląt jest konkurencyjny, więc B&P skoncentrowało się na większych marchewkach, niszy, którą Bigiogni wypełnia 4-calowymi i 2-calowymi marchewkami pokrojonymi i obranymi.
„Myślę, że w branży sałatkowej istnieje prawdziwe zapotrzebowanie na marchewki. Myślę, że możemy wypełnić tę niszę” – powiedział Bigiogni.
B&P w końcu pozwolono zbudować nowy obiekt, chociaż był on mniejszy niż pierwotnie chciał Bigiogni. Obiekt o powierzchni 11,000 2005 stóp kwadratowych jest wykorzystywany jako przestrzeń do przetwarzania i chłodzenia marchwi firmy. Bigiogni zamknął dywizję California Fresh Cuts w 40 roku, w wyniku bezczynności miasta we współpracy z nim. Zwolniono około XNUMX pracowników, choć od tego czasu dodano kilka stanowisk.
Inne budynki na terenie parku przemysłowego Bigiogni przeszły w ciągu ostatnich dwóch lat aktualizacje bezpieczeństwa żywności do kwoty 250,000 XNUMX USD. Ściany i sufity zostały zastąpione materiałami do szorowania, a ściany zewnętrzne zostały wymienione, a cały sprzęt jest łatwy do czyszczenia.
„Wszystko jest plastikowe lub nierdzewne” — powiedział Bigiogni.
Wyremontowano nawet parkingi, nie tylko po to, by nie dopuścić do kurzu i gruzu z popękanego asfaltu, ale także po to, by goście mieli wrażenie, że jego firma dba o swój wygląd.
Bigiogni powiedział, że obserwował, jak inni przetwórcy siedzą wygodnie i nie aktualizują swoich praktyk w zakresie bezpieczeństwa żywności, ale po niedawnej epidemii uważa, że B&P wyprzedza konkurencję, ponieważ kupujący szukają przetwórców, którzy zainwestowali w bezpieczeństwo żywności.
„Naszą teorią w tym momencie jest to, że jeśli nie szukają tych rzeczy dzisiaj, będą jutro” – powiedział.
Znowu rośnie
Teraz, gdy B&P Packing określiło, gdzie chce być na rynku – świeżo krojona duża marchewka dla przetwórców sałatek – Bigiogni poszukuje klientów do rozszerzenia działalności. Zakład przetwarza marchew przez cały rok, ale przez dwa z tych miesięcy osiąga 100% wydajności. Przez resztę roku Bigiogni powiedział, że zakład działa na poziomie około 50 procent, więc jest miejsce na rozwój. I patrzy na branżę gastronomiczną jako rynek, na który można się rozgałęziać. Powiedział, że klienci gastronomii chcą wygody i bezpieczeństwa świeżo krojonej marchewki i sałatek.
Walka B&P z miastem Soledad nie przyniosła mu żadnych przyjaciół w radzie miejskiej, ale Bigiogni patrzy na szerszy obraz. Miasto może chcieć tej bazy mieszkaniowej i tych wielkich sklepów, ale nie powinno ich zdobywać kosztem miejsc pracy i firm, które już tam są.
Woda to już walka w wielu społecznościach, a odprowadzanie do kanalizacji miejskiej jest dodatkowym problemem w społecznościach przeżywających wzrost. Ponieważ domy powstają na wcześniej niezabudowanych obszarach, na terenach rolniczych i wokół nich, wiele miast jest nieprzygotowanych na konsekwencje. Gdy przetwórcy patrzą w przyszłość, być może będą musieli uważnie przyjrzeć się społecznościom, w których się znajdują, i przygotować się do walki, jak dowiedziała się B&P Packing.